piątek, 28 marca 2014

Rozdział 6



(Harry)
Zatrzymałem auto gwałtownie. Wysiadłem i obiegłem samochód dookoła. Mogłem powiedzieć tej idiotce, żeby zapięła pasy. Kurwa, ona sama powinna to wiedzieć. Pociągnąłem za czarną rączkę i drzwi otworzyły się. Spojrzałem na nieprzytomną Liv i westchnąłem. Odgarnąłem włosy z jej twarzy i spojrzałem na formującą się opuchliznę na jej czole. Wsunąłem delikatnie dłonie po jej kolana, które momentalnie zacisnęły się na moim przedramieniu. Reagowała na bodźce. To dobry znak,mnie będę musiał szlajać się po szpitalach. Spojrzałem na mój dom, który znajdował się niecałe 10 metrów od nas.
Mimo, że ryzykowałem tym własne życie, postanowiłem zająć się nią przez chwilę. Grave nie będzie zadowolony, że sprzeciwiam się jego poleceniom, ale szczerze, to było mi jej cholernie szkoda. Nie rozumiałem, dlaczego Grave chce ja ukarać za nieposłuszeństwo Adama. Przecież to ona był winny pieniądze, nie ona. A to, że chciał jej je oddać to już inna sprawa.
Otworzyłem nogą drzwi wcześniej niezdarnie przekręcając w nich kluczyk. Do moich nozdrzy dostał się zapach papierosów, który zakręcił mi w głowie. Powinienem był tu wywietrzyć. Delikatnie stąpałem po skrzypiącej nieco podłodze, idąc do salonu. Liv wierciła się niespokojnie w moich ramionach. Spojrzałem na jej twarz. Miała w swoich rysach coś z dziecka, ale też z dorosłej kobiety. To było co najmniej pociągające. Czasem zastanawiałem się, jaka jest w łóżku, ale widząc jej pokraczny styl bycia miałem podejrzenia, że jest dziewicą. Nawet nie przechodziło mi to przez myśl – ja z dziewicą w łóżku. Nigdy w życiu.
Nie dość, że płaczą to jeszcze nie można się w pełni zaspokoić. Może mój tok myślenia był nad wymiar prostacki, ale taki już byłem.
Stanąłem przed skórzaną, brązową kanapą, lekko nasiąknięta zapachem papierosów. Pochyliłem się i położyłem ją na kanapie. Delikatnie zacisnęła wargi, gdy jej głowa spotkała się z niewygodnym podłokietnikiem fotela. Delikatnie przejechałem dłonią po jej udzie. W jej kieszeni wyczułem telefon. Delikatnie wysunąłem go z jej kieszeni i schowałem do swojej. Podszedłem do okna i uchyliłem je delikatnie. Unoszący się w powietrzu zapach papierosów przemieszał się z rześkim powietrzem, dając razem przyjemną jak dla mnie mieszankę.
Spojrzał na Olive. Wyjąłem z lodówki w kuchni lód i uderzając w spód kostkarki wrzuciłem go na białą ścierkę, którą wyjąłem z szuflady. Zawinąłem go wiążąc ścierkę na supeł. Wszedłem z powrotem do salonu. Liv zmieniła nieco pozycje. Jej lewa ręka zwisała swobodnie z kanapy, a prawa leżała płasko na brzuchu. Podszedłem do niej i położyłem na jej sinym czole, wcześniej odgarniając jej włosy. Delikatnie wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia. Przejechałem kciukiem po jej dolnej wardze kucając przy kanapie. Jej wargi od razu rozluźniły się, a ja zabrałem dłoń.
Nie mogłem pozawalać sobie na takie czułości, a na pewno nie wobec niej, choiaż szczerze mówiąc ciężko mi było się powstrzymać. Grave mógłby się wściec, jakby się dowiedział. Bądź co bądź, wiedział o niej wszystko. Mówiąc wszystko, miałem na myśli dosłownie wszystko. Wiedział nawet jakie wino lubi. Białe, rocznik 23, Francuskie. Wypościłem ciężko powietrze. Mimo, że nie chciałem, musiałem zdobywać o niej coraz więcej i więcej informacji dla Grave'a, ale zabronił mi bliższych kontaktów z nią. W sumie, Grave był słabym dupkiem. Bez problemu zrobiłbym z niego miazgę, ale nie mogłem. Grave miał pieniądze, płacił mi, a przede wszystkim miał mojego brata... Cóż, może nie biologicznego, ale prawie.
Louis swego czasu pracował u niego jako dealer. Miał z tego sporo kasy, naprawdę sporo. Pewnego razu postanowił wykiwać szefa i zatrzymał sobie 25 tysięcy funtów. Grave nie był zadowolony. Jednego piątkowego wieczoru byłem z Tomlinsonem na piwie, a następnego dnia dostałem wiadomość, że Louis jest uprowadzony i do końca tego miesiąca muszę zapłacić za niego 30 tysięcy funtów okupu, w innym wypadku, cytuję, „Odstrzelą mu łeb jak psu”. Jak na złość, wieczorem w dzień porwania Louisa zadzwonił do mnie Grave i powiedział, że wypuści Louisa, jeżeli zarobię na okup pracując dla niego. Zgodziłem się bez wahania. Louis był jak brat, mógłbym zaryzykować dla niego życie. Tak jak on dla mnie.

- Ej, gówniarzu! - usłyszałem nad sobą, gdy skulony siedziałem na łóżku.
Spojrzałem w górę przecierając załzawione oczy.
- Ryczysz? Nie maż się jak baba! - powiedział z uśmiechem chłopak o bujnej czuprynie, z którym od dzisiaj miałem dzielić pokój.
Ten dzień był najgorszym dniem mojego całego życia. Zapowiadał się dość typowo, wstałem rano słysząc codzienną kłótnię rodziców, którzy już od rana byli podpici. Oboje mieli problemy z alkoholem, ale jako 7 letni jeszcze wtedy szczyl nie byłem w stanie pojąć, że moja rodzina była... Patologiczna. Tak, to dobre słowo. Wracając, kiedy ubrałem się i zszedłem z piętra na śniadanie, rodzice nie zwrócili na mnie większej uwagi, nadal drąc się na siebie i po prostu kłócąc. Usiadłem do stołu, na którym stała już miska, płatki i mleko. Mała kuchnia dawała o sobie znaki, kiedy krzyki rodziców stojących przy blacie odbijały się echem od ścian i dostawały do moich uszu, jednak ja już do nich przyzwyczajony, nadal ze stoickim spokojem przygotowywałem sobie płatki.
Nagle kłótnia umilkła, kiedy usłyszałem donośne pukanie do drzwi frontowych.
- Otworzę mamusiu. - powiedziałem i szybko wybiegłem z kuchni.
Bosymi stopami delikatnie ślizgałem się na podłodze, ale nie zwalniało to tempa mojego biegu. Ledwo co wyhamowałem przed drewnianą powłoką i otworzyłem drzwi.
- Dzień dobry. - powiedziałem unosząc głowę.
Przed sobą dostrzegłem wysoką kobietę w granatowej sukience. Miała na sobie białe korale, a na głowie dużego, misternie upiętego koka.
- Witaj młodzieńcze, są twoi rodzice? - zapytała z przesłodzonym uśmiechem.
Kiwnąłem głową, i gdy już miałem pobiec ich zawołać, tata chwycił mnie za ramię i niedelikatnie odtrącił do tyłu tak, ze upadłem na ziemię. Był zły.
- Dobry. Czego tu pani szuka? - zapytał, przestępując z nogi na nogę.
Chyba wypił dziś dość sporo, bo nauczyłem się już, że jeśli tak robi, to albo nie może utrzymać równowagi, albo boli go noga. Obstawiałem raczej to pierwsze, ale i tak siedziałem cicho nie chcąc się wtrącać ani go drażnić.
- Ja przyjechałam po państwa syna, tak jak zapowiadałam w piśmie. Czy Harry jest spakowany? - spojrzała na mnie.
Byłem przerażony tym, że ta kobieta chciała mnie gdzieś zabrać.
- Mamo! - krzyknąłem i zacząłem niezdarnie się podnosić.
Mama stała już za mną. Ukucnęła przy mnie z trudem
- Synku. - zaczęła, a z jej ust wydostawała się nieprzyjemna woń alkoholu. - Ta pani zabierze cię dzisiaj na... Wycieczkę. Wrócisz niedługo. Pobiegnij po torbę na strych a ja wyjmę ci ubranka, dobrze? - powiedziała o wiele łagodniej niż tata, który mierzył ją wzrokiem.
- No już, leć! - warknął an mnie wskazując na schody.
Bez żadnych obiekcji pobiegłem na strych . Dopiero w odmętach ciemności poddasza wypuściłem z oczu łzy szukając po omacku torbę, ponieważ byłem jeszcze zbyt niski, żeby sięgnąć do włącznika światła.

Kiedy w końcu spakowałem z mamą moje rzeczy zadałem jej pytanie, którego na pewno nie chciała usłyszeć.
- Zabierają mnie do domu dziecka bo się kłócicie, prawda?
Mama zmierzyła mnie wzrokiem.
- Odzyskam cię synku, obiecuję. - powiedziała cicho, a ja tylko kiwnąłem głową.
- Wierzę ci mamusiu. - wtuliłem się jej nieco poplamiony sweter i ostatni raz w życiu zaciągnąłem się jego zapachem.

Nigdy po mnie nie wróciła.

- Nadal będziesz tu ryczał czy w końcu powiesz i jak masz na imię? - pytał nieco arogancko, ale z szerokim uśmiechem.
Poprawił włosy i wyciągnął do mnie rękę.
- Jestem Louis, mam 10 lat. - powiedział.
Oniemiałem. Nigdy nie słyszałem, żeby 10 latek używał takich słów jak gówniarz. Nie wiedziałem jeszcze wtedy że ja jako 8 latek będę odzywał się jeszcze gorzej. '
- Harry, 7, niedługo 8 lat. - podałem mu rękę.
Uśmiechnął się.
I tak właśnie najgorszy dzień mojego dzieciństwa stał się najlepszym, bo poznałem mojego brata – Louisa Tomlinsona.

Kilka lat później, a dokładnie w dzień moich 15 urodzin Louis pozostawił na moim sercu piętno długu wdzięczności. Gdy wracaliśmy około 17 ze szkoły, jak zwykle szukaliśmy jakichś kamieni i rzucaliśmy w przejeżdżające auta. Widzieliśmy już niedaleko dom dziecka, więc rzucaliśmy w coraz mniej aut, żeby nie zaryzykować, że jakaś opiekunka zobaczy nas z okna.
- Styles, ty stary koniu. - zaśmiał się Louis, kopiąc kamień lezący przy asfalcie.
Nie było tu nigdzie chodnika, a my bardzo nieodpowiedzialnie szliśmy co chwila wchodząc na asfalt. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłem spory, okrągły kamień, a w oddali ładne, czarne sportowe auto. Poczułem nieodzowna pokusę wgniecenia mu maski, więc bez zastanowienia zacząłem biec przez jezdnię.
Na moje nieszczęście sportowe auto gwałtownie przyśpieszyło.
- Harry! - Krzyknął Tomlinson biegnąc za mną.
Odwróciłem głowę i zamarłem w miejscu dostrzegając pędzące ku mnie auto.
- Debilu! - silne ręce Louisa odepchnęły mnie na bok, a on sam upadł tuż obok mnie.
Kiedy już myślałem, że niebezpieczeństwo minęło, powietrze przedarł przeraźliwy krzyk Louisa. Auto przejechało po jego nodze jednym kołem i gwałtownie zahamowało. Podniosłem się momentalnie.
- Ty zjebie, po co za mną biegłeś?
Spojrzał na mnie zaciskając szczękę z bólu.
- Może nie chciałem żeby cię ten pirat drogowy przejechał? - syknął przez zaciśnięte zęby.
Przewróciłem oczyma i podniosłem je na auto. Wysiadł z niego rosły mężczyzna w garniturze i spojrzał na Louisa przerażony.
- Dzwonię po karetkę. - powiedział drżącym głosem.
Prychnąłem.
- Ja pobiegnę po pomoc, poczekaj Lou. - powiedziałem.
- Nigdzie się nie wybieram. - Zaśmiał się słabo.
Nawet wtedy miał ochotę na żarty.

Podniosłem się i spojrzałem na nią ostatni raz. Zostawiłem lód na jej czole i szybkim krokiem skierowałem się do swojej sypialni. Wyjąłem spod łóżka laptopa i włączyłem go pośpiesznie. W szufladzie znalazłem kabel USB do telefonu i podłączyłem go do komputera. Włożyłem bolec do telefonu Liv i w szybkim tempie zgrałem na niego aplikację nawigacyjną do Grave'a. Uruchomiłem ją i wpisałem swój numer w odpowiednie okienko. Teraz mogłem w każdym momencie zobaczyć gdzie jest... O ile miałaby wtedy przy sobie telefon. Spojrzałem na swój telefon i wykręciłem numer Grave'a . Już miałem zatelefonować, kiedy zablokowałem ekran. Miałem go poinformować jeśli uda mi się wgrać nawigację w jej telefon, ale postanowiłem tego nie robić. Grave i tak był blisko niej, nie potrzebował tego.
- Robisz najbardziej debilną rzecz w życiu. - burknąłem zamykając laptopa.
Wypuściłem cicho powietrze i wstałem, chowając urządzenie pod łóżko.

* * *

(Olivia)
Otworzyłam leniwie oczy. Obróciłam się na bok i wyczułam pod sobą miękką i puszystą pościel, obitą prześcieradłem ze śliskiego materiału. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam oczy i dostrzegłam, że leżę w pokoju pogrążonym w nocnych ciemnościach.... W samej bieliźnie. Przecież ostatnią osobą, którą widziałam przed utrata przytomności był Styles...
A to zboczeniec, rozebrał mnie!
Podniosłam się momentalnie i rozejrzałam z trudem po ciemnym pokoju, oświetlanym jedynie przez sobą smugę księżycowego światła. Na krześle stojącym w kącie dostrzegłam swoje ubrania.
W pięć sekund podjęłam decyzję.
Mimo, że bałam się, wolałam bać się sama w domu niż z tym zboczeńcem pod jednym dachem. Ubrałam się szybko i niezdarnie, co chwila łapiąc się za obolałą jeszcze głowę.
Kiedy już ubrałam się, wyszłam z pokoju i przeszłam przez ciemny korytarz w ciszy, słysząc chrapanie Harrego z drugiego pokoju. Zeszłam po schodach, które skrzypiały tak, jakby szukały mojej zguby. Delikatnie stąpałam na palcach, i gdy już byłam przy drzwiach, usłyszałam za sobą groźny ryk.
- Gdzie się do kurwy teraz wybierasz?
Silne i duże dłonie Harrego mocno złapały mnie za ramiona, a ja głośno przełknęłam ślinę.
Jestem w dupie.


Jest piątek - jest rozdział :) Mam nadzieję, że wiele się wam w nim wyjaśniło skarby :) Jak zawsze - następny rozdział pojawi się w następny piątek lub sobotę. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie szczery komentarz :) Kocham was mocno <3

11 komentarzy:

  1. OMG, Harry, dupku, w co się wpakowałeś? A raczej Louis? OMG, robi się ciekawie. Weny życzę :3 @Gagrasia

    OdpowiedzUsuń
  2. oł... to się porobiło uff... nie wiem co napisać :) w sumie podejrzewałam że hazz ma z tym coś wspólnego :) poprzedni rozdział mnie skołował :) ale po tym wiem już wszystko XD

    rozdział super, extra
    po prostu MEGA
    XD

    kochane słońce takiej weny życzę ci do końca życia ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo uwielbiam twojego bloga <333 pisz dalej :)) - @emili_sd

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuu, Harry chyba sobie u mnie nagrabił! Jak.. Jak tak można ja się pytam?!
    Zdarzyły Ci się małe literówki, ale to nie przeszkadza w czytaniu. Styl masz lekki i przyjemny, ale jak już chyba mówiłam, radzę justować tekst :p
    Ogólnie bardzo ciekawi mnie Twoje opowiadanie, jest takie intrygujące i nieprzewidywalne!
    Czekam na nowy rozdział.
    Gorąco pozdrawiam i życzę oceanu weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha od początku podejrzewałam ze Harry ma coś z tym wspolnego .
    Miałam racje. <3
    @Ela_Ela_Ela

    OdpowiedzUsuń
  6. Omfg *0* niespodziewałam się ,rozdział boski

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry ma kontakt z Gravem? Wszystko przez Lou? On chce go ratować? Co jeśli Grave będzie chciał oddać Lou za Liv? Czy Harry mógłby zakochać się w Olivi? Co sie stanie jak Liv się dowie, że Harry jest w kontakcie z jej prześladowcą? Przecież ona nikogo nie ma.. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedzi na te wszystkie pytania wyjaśnią się w kolejnych rozdziałach :)

      Usuń
  8. a co z Niallem? brakuje go..... nie myślałam że Hazza ma coś wspólnego z morderstwem

    OdpowiedzUsuń
  9. wooow !! WIEDZIAŁAM ŻE ON COŚ WIE!!! aww takie słodkie oni muszą być razem :33 ale kim jest Grave?! :O

    OdpowiedzUsuń
  10. Cholera, cholera, cholera! Nie mogę się doczekać piątku na nowy rozdział !

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K