(Harry)
Zatrzymałem
auto gwałtownie. Wysiadłem i obiegłem samochód dookoła. Mogłem
powiedzieć tej idiotce, żeby zapięła pasy. Kurwa, ona sama
powinna to wiedzieć. Pociągnąłem za czarną rączkę i drzwi
otworzyły się. Spojrzałem na nieprzytomną Liv i westchnąłem.
Odgarnąłem włosy z jej twarzy i spojrzałem na formującą się
opuchliznę na jej czole. Wsunąłem delikatnie dłonie po jej
kolana, które momentalnie zacisnęły się na moim przedramieniu.
Reagowała na bodźce. To dobry znak,mnie będę musiał szlajać się
po szpitalach. Spojrzałem na mój dom, który znajdował się
niecałe 10 metrów od nas.
Mimo,
że ryzykowałem tym własne życie, postanowiłem zająć się nią
przez chwilę. Grave nie będzie zadowolony, że sprzeciwiam się
jego poleceniom, ale szczerze, to było mi jej cholernie szkoda. Nie
rozumiałem, dlaczego Grave chce ja ukarać za nieposłuszeństwo
Adama. Przecież to ona był winny pieniądze, nie ona. A to, że
chciał jej je oddać to już inna sprawa.
Otworzyłem
nogą drzwi wcześniej niezdarnie przekręcając w nich kluczyk. Do
moich nozdrzy dostał się zapach papierosów, który zakręcił mi w
głowie. Powinienem był tu wywietrzyć. Delikatnie stąpałem po
skrzypiącej nieco podłodze, idąc do salonu. Liv wierciła się
niespokojnie w moich ramionach. Spojrzałem na jej twarz. Miała w
swoich rysach coś z dziecka, ale też z dorosłej kobiety. To było
co najmniej pociągające. Czasem zastanawiałem się, jaka jest w
łóżku, ale widząc jej pokraczny styl bycia miałem podejrzenia,
że jest dziewicą. Nawet nie przechodziło mi to przez myśl – ja
z dziewicą w łóżku. Nigdy w życiu.
Nie
dość, że płaczą to jeszcze nie można się w pełni zaspokoić.
Może mój tok myślenia był nad wymiar prostacki, ale taki już
byłem.
Stanąłem
przed skórzaną, brązową kanapą, lekko nasiąknięta zapachem
papierosów. Pochyliłem się i położyłem ją na kanapie.
Delikatnie zacisnęła wargi, gdy jej głowa spotkała się z
niewygodnym podłokietnikiem fotela. Delikatnie przejechałem dłonią
po jej udzie. W jej kieszeni wyczułem telefon. Delikatnie wysunąłem
go z jej kieszeni i schowałem do swojej. Podszedłem do okna i
uchyliłem je delikatnie. Unoszący się w powietrzu zapach
papierosów przemieszał się z rześkim powietrzem, dając razem
przyjemną jak dla mnie mieszankę.
Spojrzał
na Olive. Wyjąłem z lodówki w kuchni lód i uderzając w spód
kostkarki wrzuciłem go na białą ścierkę, którą wyjąłem z
szuflady. Zawinąłem go wiążąc ścierkę na supeł. Wszedłem z
powrotem do salonu. Liv zmieniła nieco pozycje. Jej lewa ręka
zwisała swobodnie z kanapy, a prawa leżała płasko na brzuchu.
Podszedłem do niej i położyłem na jej sinym czole, wcześniej
odgarniając jej włosy. Delikatnie wykrzywiła usta w grymasie
niezadowolenia. Przejechałem kciukiem po jej dolnej wardze kucając
przy kanapie. Jej wargi od razu rozluźniły się, a ja zabrałem
dłoń.
Nie
mogłem pozawalać sobie na takie czułości, a na pewno nie wobec
niej, choiaż szczerze mówiąc ciężko mi było się powstrzymać.
Grave mógłby się wściec, jakby się dowiedział. Bądź co bądź,
wiedział o niej wszystko. Mówiąc wszystko, miałem na myśli
dosłownie wszystko. Wiedział nawet jakie wino lubi. Białe, rocznik
23, Francuskie. Wypościłem ciężko powietrze. Mimo, że nie
chciałem, musiałem zdobywać o niej coraz więcej i więcej
informacji dla Grave'a, ale zabronił mi bliższych kontaktów z nią.
W sumie, Grave był słabym dupkiem. Bez problemu zrobiłbym z niego
miazgę, ale nie mogłem. Grave miał pieniądze, płacił mi, a
przede wszystkim miał mojego brata... Cóż, może nie
biologicznego, ale prawie.
Louis
swego czasu pracował u niego jako dealer. Miał z tego sporo kasy,
naprawdę sporo. Pewnego razu postanowił wykiwać szefa i zatrzymał
sobie 25 tysięcy funtów. Grave nie był zadowolony. Jednego
piątkowego wieczoru byłem z Tomlinsonem na piwie, a następnego
dnia dostałem wiadomość, że Louis jest uprowadzony i do końca
tego miesiąca muszę zapłacić za niego 30 tysięcy funtów okupu,
w innym wypadku, cytuję, „Odstrzelą mu łeb jak psu”. Jak na
złość, wieczorem w dzień porwania Louisa zadzwonił do mnie Grave
i powiedział, że wypuści Louisa, jeżeli zarobię na okup pracując
dla niego. Zgodziłem się bez wahania. Louis był jak brat, mógłbym
zaryzykować dla niego życie. Tak jak on dla mnie.
-
Ej, gówniarzu! - usłyszałem nad sobą, gdy skulony siedziałem na
łóżku.
Spojrzałem
w górę przecierając załzawione oczy.
-
Ryczysz? Nie maż się jak baba! - powiedział z uśmiechem chłopak
o bujnej czuprynie, z którym od dzisiaj miałem dzielić pokój.
Ten
dzień był najgorszym dniem mojego całego życia. Zapowiadał się
dość typowo, wstałem rano słysząc codzienną kłótnię
rodziców, którzy już od rana byli podpici. Oboje mieli problemy z
alkoholem, ale jako 7 letni jeszcze wtedy szczyl nie byłem w stanie
pojąć, że moja rodzina była... Patologiczna. Tak, to dobre słowo.
Wracając, kiedy ubrałem się i zszedłem z piętra na śniadanie,
rodzice nie zwrócili na mnie większej uwagi, nadal drąc się na
siebie i po prostu kłócąc. Usiadłem do stołu, na którym stała
już miska, płatki i mleko. Mała kuchnia dawała o sobie znaki,
kiedy krzyki rodziców stojących przy blacie odbijały się echem od
ścian i dostawały do moich uszu, jednak ja już do nich
przyzwyczajony, nadal ze stoickim spokojem przygotowywałem sobie
płatki.
Nagle
kłótnia umilkła, kiedy usłyszałem donośne pukanie do drzwi
frontowych.
-
Otworzę mamusiu. - powiedziałem i szybko wybiegłem z kuchni.
Bosymi
stopami delikatnie ślizgałem się na podłodze, ale nie zwalniało
to tempa mojego biegu. Ledwo co wyhamowałem przed drewnianą powłoką
i otworzyłem drzwi.
-
Dzień dobry. - powiedziałem unosząc głowę.
Przed
sobą dostrzegłem wysoką kobietę w granatowej sukience. Miała na
sobie białe korale, a na głowie dużego, misternie upiętego koka.
-
Witaj młodzieńcze, są twoi rodzice? - zapytała z przesłodzonym
uśmiechem.
Kiwnąłem
głową, i gdy już miałem pobiec ich zawołać, tata chwycił mnie
za ramię i niedelikatnie odtrącił do tyłu tak, ze upadłem na
ziemię. Był zły.
-
Dobry. Czego tu pani szuka? - zapytał, przestępując z nogi na
nogę.
Chyba
wypił dziś dość sporo, bo nauczyłem się już, że jeśli tak
robi, to albo nie może utrzymać równowagi, albo boli go noga.
Obstawiałem raczej to pierwsze, ale i tak siedziałem cicho nie
chcąc się wtrącać ani go drażnić.
-
Ja przyjechałam po państwa syna, tak jak zapowiadałam w piśmie.
Czy Harry jest spakowany? - spojrzała na mnie.
Byłem
przerażony tym, że ta kobieta chciała mnie gdzieś zabrać.
-
Mamo! - krzyknąłem i zacząłem niezdarnie się podnosić.
Mama
stała już za mną. Ukucnęła przy mnie z trudem
-
Synku. - zaczęła, a z jej ust wydostawała się nieprzyjemna woń
alkoholu. - Ta pani zabierze cię dzisiaj na... Wycieczkę. Wrócisz
niedługo. Pobiegnij po torbę na strych a ja wyjmę ci ubranka,
dobrze? - powiedziała o wiele łagodniej niż tata, który mierzył
ją wzrokiem.
-
No już, leć! - warknął an mnie wskazując na schody.
Bez
żadnych obiekcji pobiegłem na strych . Dopiero w odmętach
ciemności poddasza wypuściłem z oczu łzy szukając po omacku
torbę, ponieważ byłem jeszcze zbyt niski, żeby sięgnąć do
włącznika światła.
Kiedy
w końcu spakowałem z mamą moje rzeczy zadałem jej pytanie,
którego na pewno nie chciała usłyszeć.
-
Zabierają mnie do domu dziecka bo się kłócicie, prawda?
Mama
zmierzyła mnie wzrokiem.
-
Odzyskam cię synku, obiecuję. - powiedziała cicho, a ja tylko
kiwnąłem głową.
-
Wierzę ci mamusiu. - wtuliłem się jej nieco poplamiony sweter i
ostatni raz w życiu zaciągnąłem się jego zapachem.
Nigdy po mnie nie wróciła.
- Nadal będziesz tu ryczał czy w końcu powiesz i
jak masz na imię? - pytał nieco arogancko, ale z szerokim
uśmiechem.
Poprawił włosy i wyciągnął do mnie rękę.
- Jestem Louis, mam 10 lat. - powiedział.
Oniemiałem. Nigdy nie słyszałem, żeby 10 latek
używał takich słów jak gówniarz. Nie wiedziałem jeszcze
wtedy że ja jako 8 latek będę odzywał się jeszcze gorzej. '
- Harry, 7, niedługo 8 lat. - podałem mu rękę.
Uśmiechnął
się.
I
tak właśnie najgorszy dzień mojego dzieciństwa stał się
najlepszym, bo poznałem mojego brata – Louisa Tomlinsona.
Kilka
lat później, a dokładnie w dzień moich 15 urodzin Louis
pozostawił na moim sercu piętno długu wdzięczności. Gdy
wracaliśmy około 17 ze szkoły, jak zwykle szukaliśmy jakichś
kamieni i rzucaliśmy w przejeżdżające auta. Widzieliśmy już niedaleko dom dziecka, więc rzucaliśmy w coraz mniej aut, żeby nie
zaryzykować, że jakaś opiekunka zobaczy nas z okna.
-
Styles, ty stary koniu. - zaśmiał się Louis, kopiąc kamień
lezący przy asfalcie.
Nie
było tu nigdzie chodnika, a my bardzo nieodpowiedzialnie szliśmy co
chwila wchodząc na asfalt. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłem
spory, okrągły kamień, a w oddali ładne, czarne sportowe auto.
Poczułem nieodzowna pokusę wgniecenia mu maski, więc bez
zastanowienia zacząłem biec przez jezdnię.
Na
moje nieszczęście sportowe auto gwałtownie przyśpieszyło.
-
Harry! - Krzyknął Tomlinson biegnąc za mną.
Odwróciłem
głowę i zamarłem w miejscu dostrzegając pędzące ku mnie auto.
-
Debilu! - silne ręce Louisa odepchnęły mnie na bok, a on sam upadł
tuż obok mnie.
Kiedy
już myślałem, że niebezpieczeństwo minęło, powietrze przedarł
przeraźliwy krzyk Louisa. Auto przejechało po jego nodze jednym
kołem i gwałtownie zahamowało. Podniosłem się momentalnie.
-
Ty zjebie, po co za mną biegłeś?
Spojrzał
na mnie zaciskając szczękę z bólu.
-
Może nie chciałem żeby cię ten pirat drogowy przejechał? -
syknął przez zaciśnięte zęby.
Przewróciłem
oczyma i podniosłem je na auto. Wysiadł z niego rosły mężczyzna
w garniturze i spojrzał na Louisa przerażony.
-
Dzwonię po karetkę. - powiedział drżącym głosem.
Prychnąłem.
-
Ja pobiegnę po pomoc, poczekaj Lou. - powiedziałem.
-
Nigdzie się nie wybieram. - Zaśmiał się słabo.
Nawet
wtedy miał ochotę na żarty.
Podniosłem się i spojrzałem na nią ostatni raz.
Zostawiłem lód na jej czole i szybkim krokiem skierowałem się do
swojej sypialni. Wyjąłem spod łóżka laptopa i włączyłem go
pośpiesznie. W szufladzie znalazłem kabel USB do telefonu i
podłączyłem go do komputera. Włożyłem bolec do telefonu Liv i w
szybkim tempie zgrałem na niego aplikację nawigacyjną do Grave'a.
Uruchomiłem ją i wpisałem swój numer w odpowiednie okienko. Teraz mogłem w każdym momencie zobaczyć gdzie jest... O ile miałaby wtedy przy sobie telefon. Spojrzałem na swój telefon i wykręciłem numer Grave'a . Już
miałem zatelefonować, kiedy zablokowałem ekran. Miałem go
poinformować jeśli uda mi się wgrać nawigację w jej telefon, ale
postanowiłem tego nie robić. Grave i tak był blisko niej, nie
potrzebował tego.
- Robisz najbardziej debilną rzecz w życiu. -
burknąłem zamykając laptopa.
Wypuściłem cicho powietrze i wstałem, chowając
urządzenie pod łóżko.
* * *
(Olivia)
Otworzyłam
leniwie oczy. Obróciłam się na bok i wyczułam pod sobą miękką
i puszystą
pościel, obitą prześcieradłem
ze śliskiego materiału. Uśmiechnęłam
się. Otworzyłam oczy i dostrzegłam, że leżę w pokoju pogrążonym
w nocnych ciemnościach.... W samej bieliźnie. Przecież ostatnią
osobą, którą widziałam przed utrata przytomności był Styles...
A
to zboczeniec, rozebrał mnie!
Podniosłam
się momentalnie i rozejrzałam z trudem po ciemnym pokoju,
oświetlanym jedynie przez sobą smugę księżycowego światła. Na
krześle stojącym w kącie dostrzegłam swoje ubrania.
W
pięć sekund podjęłam decyzję.
Mimo,
że bałam się, wolałam bać się sama w domu niż z tym zboczeńcem
pod jednym dachem. Ubrałam się szybko i niezdarnie, co chwila
łapiąc się za obolałą jeszcze
głowę.
Kiedy
już ubrałam się, wyszłam z pokoju i przeszłam przez ciemny
korytarz w ciszy, słysząc chrapanie Harrego z drugiego
pokoju. Zeszłam po schodach, które skrzypiały tak, jakby szukały
mojej zguby. Delikatnie stąpałam na palcach, i gdy już byłam przy
drzwiach, usłyszałam za sobą groźny ryk.
-
Gdzie się do kurwy teraz wybierasz?
Silne
i duże dłonie Harrego mocno złapały mnie za ramiona, a ja głośno przełknęłam ślinę.
Jestem
w dupie.
Jest piątek - jest rozdział :) Mam nadzieję, że wiele się wam w nim wyjaśniło skarby :) Jak zawsze - następny rozdział pojawi się w następny piątek lub sobotę. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie szczery komentarz :) Kocham was mocno <3
OMG, Harry, dupku, w co się wpakowałeś? A raczej Louis? OMG, robi się ciekawie. Weny życzę :3 @Gagrasia
OdpowiedzUsuńoł... to się porobiło uff... nie wiem co napisać :) w sumie podejrzewałam że hazz ma z tym coś wspólnego :) poprzedni rozdział mnie skołował :) ale po tym wiem już wszystko XD
OdpowiedzUsuńrozdział super, extra
po prostu MEGA
XD
kochane słońce takiej weny życzę ci do końca życia ;*
Tak bardzo uwielbiam twojego bloga <333 pisz dalej :)) - @emili_sd
OdpowiedzUsuńUuuu, Harry chyba sobie u mnie nagrabił! Jak.. Jak tak można ja się pytam?!
OdpowiedzUsuńZdarzyły Ci się małe literówki, ale to nie przeszkadza w czytaniu. Styl masz lekki i przyjemny, ale jak już chyba mówiłam, radzę justować tekst :p
Ogólnie bardzo ciekawi mnie Twoje opowiadanie, jest takie intrygujące i nieprzewidywalne!
Czekam na nowy rozdział.
Gorąco pozdrawiam i życzę oceanu weny :*
Haha od początku podejrzewałam ze Harry ma coś z tym wspolnego .
OdpowiedzUsuńMiałam racje. <3
@Ela_Ela_Ela
Omfg *0* niespodziewałam się ,rozdział boski
OdpowiedzUsuńHarry ma kontakt z Gravem? Wszystko przez Lou? On chce go ratować? Co jeśli Grave będzie chciał oddać Lou za Liv? Czy Harry mógłby zakochać się w Olivi? Co sie stanie jak Liv się dowie, że Harry jest w kontakcie z jej prześladowcą? Przecież ona nikogo nie ma.. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi na te wszystkie pytania wyjaśnią się w kolejnych rozdziałach :)
Usuńa co z Niallem? brakuje go..... nie myślałam że Hazza ma coś wspólnego z morderstwem
OdpowiedzUsuńwooow !! WIEDZIAŁAM ŻE ON COŚ WIE!!! aww takie słodkie oni muszą być razem :33 ale kim jest Grave?! :O
OdpowiedzUsuńCholera, cholera, cholera! Nie mogę się doczekać piątku na nowy rozdział !
OdpowiedzUsuń